Ta historia zaczyna się zupełnie zwyczajnie.
Wracałem z imprezy, lekko już trzeźwiejący. Wydawało mi się, że mój taneczny krok czyni ze mnie Travoltę (z tej sceny z Gorączki sobotniej nocy), ale prawdopodobnie wyglądałem jak podstarzały goryl z niedowładem połowy ciała.
-Psst! – usłyszałem z bramy.
– Co, kurwa? – w ramach profilaktyki zawadiacko zamanifestowałem moją gotowość do ewentualnej konfrontacji.
– Kup królika, synu, tanio. Młode i grzeczne. – powiedziała tajemnicza osoba. W tym momencie strumień światła z przejeżdżającego Golfa III rozjaśnił wszystko. Tajemniczy jegomość to ksiądz wikary z mojej parafii. Pierwszej Komunii mi udzielał.
– No dobra, to ksiądz da jednego…
Kupiłem, bo to ksiądz w końcu. Przecież by mnie nie oszukał.
Reklamy